ruski misio
Szybki Kochanek
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 163 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Piła
|
Wysłany:
Pią 21:47, 02 Mar 2007 |
 |
Ten temacik bedzie poswiecony waszej fantazji xD opiszecie tu swoja historie a dokladniej swojej postaci w wersji fantasy;] Ja zaczynam i zobaczymy co z tego wyjdzie xD
OBCY
„ Gdzie ja jestem? Co to za miejsce?- obudziłem się, ledwo mogłem otworzyć oczy, oślepił mnie blask ale po chwili odzyskałem wzrok, chciało mi się lać. Leżałem w wielkiej marmurowej sali oświetlonej przez poranne słońce, udało mi się wstać i swe pierwsze kroki skierowałem do wyjścia. –o Ku*wa!- To pierwsze słowa jakie wyrwały się z zaschniętych ust, znajdowałem się pośrodku małej wioski ale nigdzie kibla. Wiedziałem że musze sobie jakoś poradzić aby przeżyć , świat ten znacznie różnił się od mojego, rozejrzałem się i ujrzałem tablice „Rookgaard Główny” ale nigdzie tabliczki „WC”- czy oni tu nigdy nie sikają?.
Przetrwałem pierwsze tygodnie , nauczyłem się już lać w krzaki , stwierdziłem że Rookgaard jest za mały i postanowiłem się udać dalej aby poznać świat. Trafiłem do wyroczni gdzie musiałem odpowiedzieć na 3 proste pytania- jaki jest twój stan konta bankowego?? Czy kochasz Ojca rydzyka?? Ile dasz na jego konto??- gdy odpowiedziałem na te trzy pytania poczułem fale gorąca i zemdlałem.
-Ku*wa! Czyżbym źle odpowiedział? – Wstałem i otrzepałem się ze… śniegu??- O fu*k , to już lekka przesada – Było zimno, dokoła rozległe połacie śniegu. Zmarznięty i na wpół żywy trafiłem do starej wyniszczonej chaty gdzie zdołałem rozpalić ogień w kominku, zasnełem. Ktoś nademną stał – Gdzie jestem?- znów zasnełem . Spałem cztery tygodnie , opiekowała się mną młoda , piękna dziewczyna o imieniu Alexandra. Była wysokoką zgrabną kobietą o przepięknych oczach pełnych dzikości, jej włosy koloru dojrzałego kasztana opadaly wielką falą na jej cudowne ramiona. Wyleczyła mnie i przywróciła do życia. Podczas naszych wieczornych rozmów dowiadywałem się wielu rzeczy miedzy innymi tego że wylądowałem na śnieżnej Syberii, rozmowy doprowadziły do tego że się w niej zakochałem. Mieszkałem z Alexą jedenaście miesięcy i darzyliśmy się wielkim uczuciem , ludzie z niedalekiej osady przyzwyczaili się do mnie, byli ufni i zaczęli nazywać – Ruski Misio. Byłem wyśmienitym paladynem , łuk i kusza były moją bronią , na życie zarabiałem polując na potwory i wykonując zlecenia, w wolnych chwilach powracałem do domu, do mej Ukochanej Żony.
PRZYŁĄCZENIE
Podróżowałem po całym kontynencie powracając co tydzień do mej ukochanej, podczas jednej z niebezpiecznych wypraw trafiłem do tawerny „ Pod Gorajskim Zamkiem”. Było tu obskurnie jak w każdym podupadającym zamku przerobionym na Pub dla ubogich, w ciemnej sali słabo oświetlonej przez małe dwudziestki siedziało paru klientów. Chcąc nie chcąc wszedłem do środka i rozglądałem się za jakimś odosobnionym miejscem , niestety nie było. W kącie siedział mężczyzna z kobietą o przepięknych „kocich” oczkach , udałem się w ich kierunku – Mogę się dosiąść ? Dziękuje- przyglądali mi się bardzo uważnie. – Co Cię tu sprowadza wędrowcze? Szukasz przygód?- popatrzyłem na tego człowieka był wysoki i posiadał wyraz twarzy mówiący ze z nim nie ma żartów, był ubrany w drogą zbroje a przez jego plecy zwisał potężny miecz. Zmierzyłem go wzrokiem i wiedziałem ze jestem zwinniejszy i mam dużą szanse go pokonać , jednakże jego wzrok skierował się za me plecy i w tym samym momencie poczułem jak do mej szyi zbliża się ostrze sztyletu. Za Plecami miałem Elfa , który widać miał wprawę w walce sztyletami, z nim miałem już mniej szans. – Jestem Shaq , Sensej gildi Underground Warriors. Za plecami masz mego przyjaciela Nagasha , więc nie pobrój sztuczek.- widać było że nie żartuje, a gildia ta była znana i lepiej nie było z nią zadzierać. Drzwi tawerny otworzyły się , do środka wpadł snop światła i oprócz wielkich konturów nie było widać nic innego, w drzwiach stał Eumennes wraz ze swymi zbirami z Immortales - No no kogo ja tu widzę?? Shaq z przybłędą elfem- postąpił krok naprzód i dopiero wtedy zauważyłem że jest on potężnym krasnoludem.
Widać że obaj Ci panowie nie przepadali za sobą , a ja znalazłem się między nimi. Krasnolud rozkazał swoim ludziom pojmać naszą trójkę , lecz to nie było chyba dobre posunięcie, Shaq wstał z okrzykiem – Młody spadaj! To nasza Walka!- i już był przy pierwszym z napastników wbijając mu miecz w bebechy po samą rękojeść, kątem oka dojrzałem jak Nagash wyłaniając się z cienia załatwia dwóch osiłków podrzynając im gardła, nie mogłem odejść nie pomagając im!! – Shaq, Unik!!. Posłałem kilka Bełtów kładąc napastników biegnących na mnie, Nagash tez był zajęty Swoimi napastnikami , a Shaq walczył z Eumennesem . Spostrzegłem ze za sensejem stoi zabójca z ociekającym trucizną sztyletem , w mgnieniu oka posłałem w tamtym kierunku bełt zabijając morderce, lecz tracąc szanse obrony przed ciosem który trafił mnie w szyje – Giń!-. Tracąc przytomność spostrzegłem kobietę, ta samą która siedziała z Shaq przy stole , wgryzła się w szyję napastnika który zadał mi śmiertelny cios , była „ Kotołakiem”- Przeżyjesz mały- . Życie ze mnie uchodziło… to był koniec…
Znów ujrzałem niebo czyżbym już umarł? – Gdzie jestem?- stała nademną kocica , ta sama która uratowała mi życie – Wyzdrowiejesz, nie ruszaj się zbytnio- obróciłem głowe i ujrzałem zatroskaną Alexe ubraną w przepiękną suknie, obok niej stał Nagash jak zwykle czujny i gotowy do działania. Usłyszałem kroki i za pleców Kocicy ukazała się postać Shaq ubranego w bogato zdobioną szate – Przystąpisz do Nas? Uratowałeś Mi życie i jestem Ci za to wdzięczny. Czy będziesz z Nami??- długo się nie zastanawiałem , tylko z Nimi mogłem przeżywać tyle przygód i jednocześnie zadbać o bezpieczeństwo Alexi – Tak !! będę z Wami!
Byliśmy niepokonani. Byliśmy silni. Byliśmy jednością. Lecz wróg nie spał.
Po pokonaniu Immortales w tawernie nastał czas spokoju, dni płyneły zgodnie z siłą natury, która zwyczajnym smirtelnikom nie szczedzila czasu, postarzalem sie troche tak samo jak cała nasza drużyna łacznie, Nasz wielki wodz posiwiał i jego potezne cialo zaczeło wiotczec na starosc, nawet piekna Jolanta i długowieczny elf Naga zmienili się.
Siedzac w swej komnacie jako głowny łowczy zamku usłyszałem nadlatujacego wielkiego sokoła 'graviela' pochodzacego z odleglych gor ka'er Moher gdzie go uwolnilem z sidel klusowników. Powracał on z tygodniowego polowania, ktore bylo dla niego przyjemnoscia. Usiadł na mym biurku i wtem zauważyłem iz w szponach trzyma kawałek materiału, był to kawałek sztandaru z Turem. Sztandaru Ciemnych Orków. - Niemożliwe - postanowiłem to sprawdzić więc udałem się odrazu do naszych zamkowych czarodzieji Rezo i Ulaire Xellosa. Spotkałem ich w Laboratorium grajacych w niewidzialne szachy... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ruski misio dnia Sob 15:45, 26 Maj 2007, w całości zmieniany 4 razy
|
|